środa, 17 grudnia 2014

I znowu mi się nie udało...

dotrzymać słowa. No, ale i tak postęp. Niewiele ponad miesiąc przerwy, to jeszcze nie tak strasznie.
Z robótek - skończyłam sweter dla córki. Miał być sweter, wyszła tunika - tak sobie pomyślałam, że fajnie mieć ciepło w tyłek, o!
W tak zwanym międzyczasie zrobiłam koleżance mitenki, ale porwała, zanim zdążyłam zrobić zdjęcie.

Mam też rękawiczki dla córy - przywiozła sobie wełnę z Wysp Owczych. Do rękawiczek robi się czapka.

 W trakcie mam jeszcze ciepłe kapcie, ale to następnym razem :)

Wszystkim odwiedzającym życzę Wesołych Świąt!

niedziela, 2 listopada 2014

Wyzwania

Ostatnio znowu zaniedbałam bloga. Moja wina, moja wina, ale też wina facebooka, moich znajomych Czarownic i wyzwań.
Zaangażowałam się w kilka akcji, które zajmują czas. Ostatnie - projekt "ogrzewamy zimę",
który wymaga solidnego przyłożenia się do pracy - do końca listopada muszę wyprodukować sporo ciepłych czapek dla dzieciaków z fundacji.
Może to zbieg okoliczności, a może mi te czapki pisane -
Kate Kasia Gotzen zaprosiła chętnych do wyzwania - 12 czapek w jeden rok. Jedna czapka miesięcznie to niby niedużo, ale.... postaram się sprostać zadaniu :)
Dla fundacji zrobiłam na razie takie zestawy i pojedyncze czapy:



















Ale zanim zabrałam się do czapek, udało mi się, latem, zrealizować jedno poważne zadanie:
obiecana Córci bluzka z koronką na plecach.
Zakochałam się w koronce irlandzkiej! Zamiast zająć się sprawami poważnymi, zaczęłam studiować niezliczone wzory i filmiki i uczyć się nowości!
Bluzeczka dostała koronkę w wersji letniej, z białego bawełnianego kordonka. W efekcie prób dorobiłam się sporego zapasu elementów w kolorze ecru - nie mogłam się zdecydować i robiłam dwie wersje. Nic nie szkodzi, na pewno wykorzystam!
Licho nie śpi i podesłało mi zdjęcia modeli z włóczki różnej grubości - swetry, sweterki, tuniki, bluzeczki, a nawet płaszcze. No i co zrobiłam?
Kupiłam włóczkę!
Na razie cienka, popielata - będzie sweterek.
Co dalej - zobaczymy, ale palce mnie swędzą.
Może dobrze, że nadeszła jesień. Pomyślałam o zimie i swoim dziecku. Irlandkę odłożyłam chwilowo, bo zachwycił mnie sweter: 


Zanim się obejrzałam, już miałam próbki wzoru - robione "na oko", bo do swetra opisu nie było. Zaczęłam, zrobiłam sobie wykrój i podjęłam próbę zrobienia góry jako całości - rękawy z karczkiem. Wzór pojawił się w gazetce "Swetry" nr 6/2014. Oczywiście nieco inny i inaczej robiony, ale ja kontynuuję po swojemu :)
Czyli teraz mam na głowie czapki dla fundacji (włóczka w drodze na kolejne), czapki na wyzwanie i ten sweterek, który robi się przyjemnie - jest cieplutki jeszcze na drutach!
Postaram się już naprawdę częściej tutaj zamieszczać sprawozdania z postępów!!!















poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Coś tam powstaje

I znów się nie udało dotrzymać obietnicy. Nie wiem, kiedy i którędy ten czas ucieka, ale tempo ma zabójcze. Trochę problemów ostatnio było, ale w "tle" codziennych spraw powstaje jednak troszkę robótek. Ponieważ część stanowiły "wymianki" z innymi robótkującymi dziewczynami, nie mogłam się wcześniej nimi chwalić.
Frywolitki są bardzo wdzięczne, ale wymagają precyzji i spokoju. Najlepiej sprawdzają sie ( w moim wydaniu) w kolczykach - szybko widać efekt. Oto kilka próbek



 Ponieważ lubię pracować z lnianym sznurkiem, powstało i coś takiego:







 Ponieważ lubię mieć ciepło w nadgarstki, mam zimową ozdobę - bransoletka z cieplutkiej wełny, z ozdobnym guzikiem

Czasem robię sobie przerywnik koralikowy:



Ale jednak frywolitki przyciągają, zreszta w "wymiankach" własnie na frywolitki miałam zamówienia
 

 Ale zdarzyło mi się zrobić bransoletki męskie, z żeglarskich linek i z żeglarskimi węzłami, a do tego braloczki z gałką bosmańską




poniedziałek, 24 lutego 2014

próbuję

i próbuję, ale systematyczność mi nawala. Poza tym miałam problem, zeby się tutaj dostać i coś napisać. Dobrze, ze sprytny synek pomógł.

Miało być o robótkach. Robię cały czas, ale niewiele. W zasadzie większość moich prac trafia do znajomych, na "wymianki" z innymi zakręconymi robótkoholiczkami, na aukcje charytatywne... Jest kilka rzeczy, których nie oddam, sama będę nosić.

Jest też cała długa lista rzeczy, które chciałabym zrobić, druga takich, których chciałabym choćby spróbować się nauczyć :). Doba za krótka.
Planuję w najbliższym czasie:
- sutasz (dookoła same mistrzynie, będę trenować w ukryciu)
- "zimna porcelana" - masy plastyczne są fantastycznym wyzwaniem
- koraliki w różnych wydaniach
no i muszę w końcu uszyć sobie torebkę, najlepiej dwie.

Ponieważ blog był zaniedbany, pokażę, co zrobiłam w międzyczasie, a od teraz zaczynam zachowywać się poważnie i odpowiedzialnie. Minimum 1 post w miesiącu! ;)

 to próba przedświąteczna, opanowania nowej sztuki - timari





 dla odmiany na drutach





Ten naszyjnik był prezentem. Nowa właścicielka zażyczyła sobie możliwości regulowania długości naszyjnika. Zajęło mi to trochę czasu, a później nie zrobiłam zdjęcia. Wyszło fajnie i kiedyś jeszcze pokażę efekt końcowy .





Uwielbiam zabawy z lnianym sznurkiem i koralikami. Sama najchętniej noszę własnie taką biżuterię.



A to moje zabawy z koralikami i szydełkiem




czwartek, 5 września 2013

Nie kłamię

Nikt mi nie może zarzucić, że kłamię mówiąc o swoim lenistwie :).
Przynajmniej w pisaniu na tym blogu.

Uwielbiam dłubanki ręczne, uwielbiam oglądać prace innych (zawsze jakaś inspiracja), a na pisanie brakuje mi energii. Od ostatniego postu minęło tyle czasu, że wstyd. Musze nadrobić, przynajmniej zdjęciami. Niestety, mój aparat ponownie odmówił współpracy i czeka go kolejna wizyta u specjalisty. No, ale pokażę, co mam :). Kilka rzeczy nie zdążyło mi "zapozować", trafiły do nowych właścicielek.
Oto plony wakacyjne:
Frywolitka na kółku, z koralikami

Koraliki drobne, okrągłe, kolor "benzynka"

Moje próby bransoletkowe i naszyjnik z kolorowego drobiazgu

 kolejna bransoletka - nareszcie coś, co sama noszę i nie oddam!!!

próby z lnianym sznurkiem i koralikami

a ten misio mieszka już gdzie indziej :)
 Obiecuję sobie, ze częściej tu zajrzę, ale czy się uda?

środa, 5 czerwca 2013

Leń potężny

Moje postanowienia o systematyczności diabli biorą. Buszuję na fb i wciagają mnie coraz to inne robótki, a na własnego bloga czasu brak! Nawet zdjęcia swoich wyrobów mam gdzieś pochowane, zamiast je tutaj umieścić. Inna sprawa, ze z tymi zdjęciami różowo nie jest. Mój ukochany SONY, który służył wiernie przez kilka lat, nie wytrzymał Norwegii i jest obecnie w rekach speca - może się uda zregenerować. O przyzwoite zdjęcia muszę prosić wiecznie nieobecnego Michała :). Sama też próbuję, bo pojawił się inny aparat - ale nie ma klimatu. Za oknem ponuro i nawet lampa błyskowa nie daje rady:).
A oto co zrobiłam w tak zwanym "międzyczasie":




perły w sieci



makramowo-koralikowo


Był jeszcze naszyjnik zielony z koralikami na rzemykach, ale jedyne zdjęcie wyszło fatalnie, a naszyjnik powędrował do nowej włascicielki :). Ze zdjęciami mi idzie kiepsko, dobrze, że z robótkami ciut lepiej.
Zaczętych mam kilka, pomysłów cały wagon, tylko nie wiem kiedy....

środa, 20 marca 2013

Jeszcze z Norwegii


W Norwegii powstała jeszcze moja duma - bransoletka. Pojechała do Ani, dla której była robiona, podobnie jak naszyjniki z muszelkami.


















No i jeszcze pierwsze kolczyki

Z frywolitek to właściwie wszystko, poza tym niezliczone próby, przeważnie nie zakończone. Ale nie tylko frywolitki mnie zajmowały wtedy, miałam też inne pomysły. Na przykład z czego zrobić ozdoby na choinkę, która ścięliśmy sobie na jednej z sąsiednich wysepek (wzorem tubylców, tutaj nikt choinki nie kupuje). Poświęciłam trochę plastikowych rurek z patyczków do uszu i kolorowe folie - opakowania z makaronów, cukierków i innych różności:

Niestety, zdjęcie uparcie ładuje mi się odwrócone :)

Pod koniec pobytu zrobiliśmy wspólnie (z moim mężem) prezent dla naszych gospodarzy: ogrodniczkę, która wiosną stanęła w ogródku, w miejscu widocznym dla wszystkich przypływających na wyspę. Dostała jeszcze grabie do ręki :)
I tak zakończyłam dwuletnie wakacje. Następne robótki już z Wrocławia.