W Norwegii powstała jeszcze moja duma - bransoletka. Pojechała do Ani, dla której była robiona, podobnie jak naszyjniki z muszelkami.
No i jeszcze pierwsze kolczyki
Z frywolitek to właściwie wszystko, poza tym niezliczone próby, przeważnie nie zakończone. Ale nie tylko frywolitki mnie zajmowały wtedy, miałam też inne pomysły. Na przykład z czego zrobić ozdoby na choinkę, która ścięliśmy sobie na jednej z sąsiednich wysepek (wzorem tubylców, tutaj nikt choinki nie kupuje). Poświęciłam trochę plastikowych rurek z patyczków do uszu i kolorowe folie - opakowania z makaronów, cukierków i innych różności:
Pod koniec pobytu zrobiliśmy wspólnie (z moim mężem) prezent dla naszych gospodarzy: ogrodniczkę, która wiosną stanęła w ogródku, w miejscu widocznym dla wszystkich przypływających na wyspę. Dostała jeszcze grabie do ręki :)
I tak zakończyłam dwuletnie wakacje. Następne robótki już z Wrocławia.


Fantastyczna bransoletka, jaka misterna praca. Dla mnie nie do ogarnięcia, jak to się robi. Cudo.
OdpowiedzUsuńwww.szkatulka-emi.blogspot.com
To akurat jest całkiem łatwe, tylko tak wygląda niezwykle ambitnie :)
UsuńBransoletka przepiękna!
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam swoje podboje z frywolitkami
:D parsknęłam śmiechem:D świetna ta ogrodniczka:)
OdpowiedzUsuńPomysł "ściągniety" z małego ogródka w Tromso. Zachwyciła mnie tamta i musiałam spróbować :)
Usuń